KORFU 2016


Relacja z podróży

Majówka na Morzu Jońskim, to cel jaki obrałem jeszcze jesienią ubiegłego roku.
O Grecji słyszałem wiele, o żeglowaniu na wyjątkowym rzekomo akwenie Morza Jońskiego też.
I jeszcze o tym, że bardzo mi się spodoba.
Bezpośredni lot na Korfu, bliskość z lotniska do mariny sprawiły, że od zamknięcia za sobą domowych drzwi do postawienia stopy na pokładzie naszego jachtu o wdzięcznej nazwie Aqua Vitae w marinie Gouvia na Korfu upłynęło nieco ponad 3 godziny. Tylko. W tym czasie odprawa, lot, odbiór bagaży, taxi i marina. Duża dogodność.
Plan był jak zawsze, il dolce far niente!
Czyli, żeglujemy na południe i dobijamy do miejsc urzekających, stroniąc jak się tylko da od utartego szlaku. I tak się stało. Przy wietrze 8-10 węzłów żeglowaliśmy niespiesznie na południe zahaczając – a to o kotwicowisko, a to o…greckie miasteczko na nabrzeżu.
Z Korfu dotarliśmy na Paxos, Antypaxos, z wysp udaliśmy się na Grecję lądową, po czym dotarliśmy o poranku dnia ostatniego do punktu startu.
Bywało pogodnie i upalnie. Bywało pochmurnie. Bywało, że dobijaliśmy jachtem do nabrzeża w miasteczku Gaios na Paxos przy obfitym deszczu i u progu szalejącej burzy.
A jak było? Czy się potwierdziło się to, że Grecja i Morze Jońskie się spodoba?
Było OOOO-BŁĘĘĘĘ-DNIEEE!

Morze Jońskie swym turkusem przypominało mi to Karaibskie (choć wiosną jeszcze nie ta temperatura). Przyroda, zieleń, górzyste zbocza wokół, w które woda wlewała się swymi zatokami czyniły ten akwen magicznym. Grecy, radośni z natury, obecni w tu i teraz, pogodnie usposobieni, otwarci i bezinteresowni. Chciało się bardzo z nimi obcować. Już w pierwszym dniu odprawy na jachcie powitali moją szybką chęć załatwienia formalności: “hey, relax, then you need a cup of coffe, then enjoy your life. Paper later, common, you are in Greece!”.
Tak też zrobiłem i tego się trzymałam do końca wyprawy. Bo idealnie wpisywało się to w zasadę “il dolce far niente!”.
Miasteczka, do których wpływaliśmy, gdzie cumowaliśmy nasz jacht u nabrzeży pełnych kafejek, restauracji i sklepów tworzyły scenerię magiczną, niczym z filmu Mamma Mia! Mnóstwo kolorów, frywolności, spontaniczności, artystyczny eklektyzm, bez zadęcia. Kotwicowiska, gdzie zostawaliśmy na noc, na tyle nas urzekały, że w każdym chcieliśmy zostać dłużej, na conajmniej jeszcze jedną noc. I tylko myśl, że poprzednie było tak piękne, a to obecne okazało się jeszcze bardziej urocze popychała nas ku temu, by podnosić kotwicę.
Nie opowiem o miejscach, bo słowem nie jestem w stanie oddać ich pełni. Trzeba tam być i to poczuć. Gdybym miał np. opisać taką zatokę Lakka na północy Paxos, jedno z miejsc naszej wyprawy, z jej błękitem wody, urzekającymi greckimi zabudowaniami, jej wyjątkowym klimatem wśród wąskich, kolorowych uliczek, Greków popijających espresso przed klimatycznymi kafejkami powiedziałbym – oaza piękna, harmonii i spokoju. Pojedź tam!
A to tylko jedno z naszych odkryć.
Cieszy bardzo, że już niebawem ponownie poczujemy klimat wysp Morza Jońskiego 🙂

Galeria zdjęć


Zdjęcia z wyjazdu